Dlaczego nie lubimy chodzić?

* Bo odczuwamy to jako stratę czasu. Czas stał się esencją istnienia, wartością naczelną, którą liczymy i hołubimy, której wciąż mamy za mało. Time is money. Nie będę mnożyć listy wyjaśnień, dlaczego czas jest traktowany jako usprawiedliwienie niechodzenia, niespacerowania, ponieważ żal mi na to czasu.

* Bo nie lubimy samotności. Żyjemy w zwariowanym świecie, gdzie przebywamy najczęściej z innymi osobami, lubianymi lub kochanymi przez nas, dziećmi i kochankami, które to określenie obejmuje także żony i przyjaciółki, mężów i przyjaciół, nawet jeśli są to geje i lesbijki, gatunek rzadki, ale upowszechniający się. Są ludzie, którzy się nudzą w samotności, co jest dla mnie krzywdą, jaką zadajemy sami sobie, niezrozumiałą i smutną. Czyż można być tak nudnym i beznadziejnym, abym nudzić z samym sobą?

* Bo nie rozumiemy znaczenia chodzenia, spacerowania, joggingu, biegania, wszystkich form fizycznej aktywności, różniącej się tylko szybkością poruszania się i zużyciem obuwia, lub stóp, jeśli chodzimy boso, a może i nago, co zresztą nie ma tu znaczenia. A może i ma? My współcześni chodzimy dziesięć razy mniej niż nasi przodkowie. Brak ruchu rujnuje nas jednostkowo i społecznie. Poziom takiego „głupiego” cholesterolu, który wcale głupi nie jest, nie zależy tylko od jedzenia, ale także od chodzenia, tej najprostszej i najbardziej pospolitej formy ruchu. Dziesiątki aspektów naszego zdrowia i samopoczucia zależą od ruchu. Nie muszę więcej tłumaczyć, ponieważ jest to wszystko w Internecie.

Zaoszczędzam więc sporo czasu, który poświecę na chodzenie. Czynię to prawie każdego dnia, minimum pół godziny dziennie, to mój standard. Chodzenie, ruch, traktuję jako obowiązek wobec własnego ciała, które razem z czasem danym nam do przeżycia, są naprawdę jedynym darem otrzymanym od Boga (Opatrzności, Natury, Stwórcy, czy jak tam to nazwiesz). Dbałość o ciało poprzez ruch to moralny obowiązek, o którym powinni mówić księża i biskupi na ambonie. Niechodzenie, brak ruchu, jest grzechem. Nie mówią tego i mam im to za złe. Nie mówią, ponieważ nie rozumieją, jakie jest to ważne. Widać to po ich sylwetkach i obfitości fałdów.

Sytuacja kojarzy mi się to zamkniętym kręgiem ubóstwa, które może być różnej natury: finansowej, fizycznej, psychicznej, moralnej. Jeśli masz wśród rodziny, przyjaciół lub znajomych księdza lub inną osobę duchowną, powiedz jej o tym blogu, aby i ona otrzymała bezpłatną naukę z Ambony Obiektywnej i Niewzruszonej Prawdy. Zawsze chciałem być kaznodzieją.

Na zakończenie przytoczę “kawał”, formę literacką zasadzającą się na nonsensie, paradoksie, nietypowym skojarzeniu.

Żona budzi się w nocy i widzi, że mąż chodzi i chodzi po mieszkaniu, wyraźnie wyprowadzony z równowagi. – Kochanie, dlaczego nie spisz, tylko chodzisz po mieszkaniu? – Bo tak mi się strasznie kochać chcę, że wprost nie mogę wytrzymać! Ona patrzy na niego ze zdziwieniem, odchyla kołdrę i mówi: No to chodź! Na co on jeszcze bardziej zdenerwowany: – No przecież chodzę!

To przedni żart, sztandarowy, z którym chętnie się obnoszę. Usłyszałem go pierwszy raz od kobiety, bliskiej mi i przemiłej osoby. Kiedyś jej to wspomniałem, na co ona mi odpowiedziała, że było odwrotnie, że to ona usłyszała ten żart pierwszy raz de mnie.

Kobiety mnie zaskakują, podobnie jak pamięć.

Przekaż dalej
0Shares

  1. Przypomina mi się “Moralność Pani Dulskiej” kiedy to mąż
    chodząc po pokoju dochodził do Kopca Kościuszki.Maria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *