Wywiady z sobowtórem: Powitania i prawdy uniwersalne.

Piękna pogoda jest twórcą: kreuje dobre samopoczucie. W klimacie wyraża się jedność człowieka i natury. Wielu wydaje się, że jesteśmy oderwani od matki-ziemi. Nie czują tego. Kiedy na dworze jest zimno, mogą sobie podgrzać mieszkanie. Ale to nie znaczy, że przestają odczuwać zimę, klimatyczną twarz natury. Przypomina się im przygnębieniem, ospałością, bólami w stawach, o ile nie masz protez zamiast kolan, czasami depresją. Depresja nie jest wynalazkiem medycyny, a jedynie opisem stanu zdrowia związanego z otoczeniem, przeżyciami, kondycją fizyczną.

Dzień był przygnębiający. Potrzebowałem pobudzenia, wymiany myśli na świeższe. Świeżość każdemu dobrze robi. Zadzwoniłem do Wiktora i zaprosiłem go do siebie. Mam mało czasu i wolałem go nie tracić. Czas ma dla mnie wartość większą niż pieniądze. Wiktor skorzystał na tym, odbył spacer i pooddychał świeżym powietrzem. Okazałem się bardziej pracowity, on za to mądrzejszy. Od dawna nie widzieliśmy się, więc padliśmy sobie w ramiona metodą „niedźwiedzia”. Wprawdzie brzmi to zwierzęco, ale powitanie jest cieplejsze niż podanie sobie rąk i gorętsze niż skinienie głową.

Wiktor jeszcze nie usiadł, a już zadał pytanie. Jest ciekawy jak dziecko. W wieku dojrzałym dobrze jest być ciekawskim. To jedna z cnót człowieczeństwa, którą traci się pod drodze ku wielkiej niewiadomej.

Czy w Australii ludzie witają się tak jak my tutaj?

Na antypodach mężczyźni z reguły nie podają sobie rąk na powitanie. Służy temu uśmiech i skinienie głową, podniesienie ręki, słowa w rodzaju „Hello, how are you George” albo „Great to see you” lub coś podobnego. My Słowianie, jesteśmy bardziej żywiołowi i spontaniczni.

Jak ci się widzą obydwa style powitania?

Oddałbym słowiańską ciepłą żywiołowość i spontaniczność za australijską życzliwość, uczynność i otwartość na co dzień. – Wyjaśniłem to z pewnym wahaniem, ponieważ niektóre porównania są dyplomatyczne z natury.

Hm. No tak … świat nie wszędzie jest jednakowy – Wiktor zastanawiał się, co mógłby jeszcze powiedzieć. Skorzystałem z okazji, aby zrobić dygresję.

Rzecz ma się podobnie jak pytanie postawione dziecku przez rodziców: Kogo kochasz bardziej, Maciusiu? Mamusię czy tatusia? Biedny malec, nie rozumiejąc, że nie jest to sytuacja w rodzaju „tertium non datur”, zwija się z niepokoju, kogo powinien wyróżnić. I tak źle, i tak niedobrze. Odmiennie niż pies moich rodziców. Miał filmowe imię „Szeryf” i był wspaniałą krzyżówką wilczura z bernardynem w kolorze kawy z mlekiem. Kiedyś ojciec, trzymając psa na smyczy, chciał założyć się z mamą, do kogo pies jest bardziej przywiązany. Zima była śnieżna i test nie okazał się dotkliwy, aczkolwiek moralnie bolesny. Pies na wezwanie z obydwu stron wyrwał tak rączo, że ojciec dosłownie zarył nosem w śnieg. Płynie stąd morał, który wiele lat później przypomniał mi mój szef: Kto zadaje głupie pytania, otrzymuje głupie odpowiedzi.

Nie jest prawdą uniwersalną, że kto pyta nie błądzi.

 

Przekaż dalej
0Shares

1 komentarz do “Wywiady z sobowtórem: Powitania i prawdy uniwersalne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *