Rozmowy z kobietami

Czy zjadłbyś coś dobrego? – pyta mnie żona. Pytanie niby proste, ale prowadzi jak po dyszlu prosto w bagno egzystencjalnej rozterki. Myślę intensywnie, co powinienem odpowiedzieć. Mój intelektualny dwutakt z czasów wcześniejszych niż Wartburg zaczyna szybciej pracować; dobrze chociaż, że nie dymi.

Co ona ma na myśli? Ogórek kiszony? Wczoraj kupiłem ogóreczki, że palce lizać. Rolada czekoladowa? A może placki ziemniaczane?

Chodzi oczywiście o słodycze. Z tym nie jest u mnie najlepiej. Wyjaśniałem kiedyś tę kwestię pani ekspedientce w piekarni.

Od jedzenia słodyczy nie staję się słodszy, jedynie grubszy, co okazyjnie przeradza się w gorycz, gdy patrzę w lustro. Kobieta, to to innego, ona staje się słodsza.

Jak to? – pyta piekarka, kobieta powabem pokrewna świeżej maślanej bułeczce z rodzynkami.

Daj kobiecie coś słodkiego, to od razu staje się cieplejsza i milsza, gotowa pójść na ustępstwa. Może nawet do sypialni…

Zapada milczenie, które nie jest złotem, a jedynie niepewnością, czy zamierzam mówić o tym, o czym głównie myślą mężczyźni nie będący pracoholikami. Dla takich twarde biurko jest milsze niż łóżko w rodzonej sypialni. Oczywiście, jeśli nie mają sofy w miejscu pracy.

…aby wywietrzyć pościel – kontynuuję mój wywód. Kobieta lubi czystość i sprząta nawet wtedy, gdy nie ma kurzu. Jest to forma zaślepienia, a co najmniej tęsknoty za doskonałością. Ja nie mam takich ambicji – wyjaśniam brutalnie, ponieważ razem z przodkami ewoluowałem od małpy, istoty zwykłej zdobywać żywność, wypoczywać i nocować w trudnych warunkach, nawet znacznego zapylenia.

Kobieta patrzy na mnie z niedowierzaniem, ponure groźby wyzierają jej z oczu. Ponownie zapada milczenie. Ratując sytuację sumituję się, że oczywiście od małpy człekokształtnej, a nie tej pospolitej, bezwstydnej, wulgarnej, z czerwonym tyłkiem.

Milczenie trwa nadal, kobieta stoi i myśli: Co on wygaduje? Przecież człowiek pochodzi od Boga – zaprzeczenie mojej tezy świeci się w jej oczach wyraźnie jak energooszczędna lampka ledowa.

Też tak myślę – wpadam w tok jej rozumowania i zadaję pytanie: Czy pani sądzi, że od Boga można pochodzić w prostej linii tak, jak to uważa Antoni Macierewicz i Ska? Ja i garstka innych osób czytamy Darwina i wiemy, że Bóg najpierw stworzył małpę, aby ta zapoczątkowała ewolucję i doprowadziła współbraci do człowieczeństwa. Przyznam, że wątpliwego, jeśli pomyślimy o Stalinie, Hitlerze, Pol-Pocie i kilku parlamentarzystach, którzy wprawdzie nie mają zabójstw na sumieniu, ale stalowymi klinami rozdzielają społeczeństwo na miłujących prawdę i niemiłujących prawdy.

Znowu milczenie. Widzę, że muszę poświęcić się, aby uparta cisza nie doprowadziła nas do utraty zdolności obracania językiem w celach innych niż jedzenie i namiętna miłość.

Ja nie dostrzegam cech człowieczeństwa w wielu ludziach, w niektórych tak, w niektórych innych nie. Czy kłamanie w żywe oczy, bezczelne zaprzeczanie oczywistym faktom, mówienie o dzieciach molestujących dorosłych, gangsterstwo i łajdactwo to cechy ludzkie?

Oni mogą nie mieć racji – zabiera z trudem głos piekarka. Chodzi mi o polityków i tych … tam … tego … – zabrnęła w ślepy zaułek i zamilkła.

Tu zgadzam się z panią. Jest w tym wielka prawda. Oni uprzytamniają nam jednak, jak bardzo człowiek jest spokrewniony z różnymi zwierzętami, nie tylko z małpą. Nie będę robić porównań z jakimi; niektóre z nich są tłuste i jedzą rzeczy „be”, podobnie jak czyni to coraz więcej ludzi. Obżarstwo nie jest wyłącznie domeną ludzką. Taka jest prawda.

Piekarka popatrzyła na mnie w dziwny sposób. Wydaje mi się, że chciał pan coś kupić? Jej głos był drętwy, chyba od dłuższego stania na nogach.

Kupiłem paluch maślany.

Zatkam się i nie będę gadać po próżnicy. Nie będę konkurować z niektórymi ekspertami z telewizji, którzy oprócz tego, że mówią, co im ślina na język przyniesie, to jeszcze opluwają mi ekran od środka. Jak tak można?! Czy ja im robię jakieś świństwa?

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *